Zapraszam na wędrówkę, która rozpoczęła się w roku 1988 i została brutalnie przerwana dwa lata później. Wędrówkę po miejscu znajdującym się w Gminie Osina, które dla wielu mieszkańców jest widokiem dnia codziennego, a dla innych czymś, co straszy i przypomina o minionych czasach, kiedy działające PGR-y były chlubą regionu. Niedokończone bloki...
Często tędy przejeżdżam i za każdym razem spoglądam zza szyby swojego samochodu na ten twór. Za każdym razem myślę, dlaczego nie zostało to ukończone i dlaczego nie dano możliwości wprowadzenia się tam rodzinom. Biało-szare ściany z ziejącymi otworami zamiast okien powodują, że patrząc na to miejsce, tak nieodległe od ulicy, miałem ochotę tam wejść i zobaczyć, jak czas i okoliczni szabrownicy sponiewierali te budynki.
Do budynku wprowadza mnie okoliczny mieszkaniec, mężczyzna mieszkający nieopodal. Podchodzimy powoli, wszędzie wokoło pełno szkła, butelek, śmieci. Trzeba uważać by nie wdepnąć w coś, co potem z trudnością będzie usunąć ze swoich butów. Pod zdezelowaną klatkę podchodzę bardzo powoli, napawając się widokiem ruin, które kiedyś były marzeniem niejednego pracownika ówczesnego kombinatu rolniczego.
Wszędzie pełno szkła i gruzu który zgrzyta pod moimi stopami powodując, że zaczynam obawiać się czy jakieś ustrojstwo nie przebije mi podeszwy i spowoduje, że przez najbliższe dni nie będę mógł normalnie chodzić. Wcale się tym nie martwie. Otchłań budynku pcha mnie ku srodkowi...
"Obecnie
jest to nieruchomość stanowiąca prywatną własność osoby fizycznej.
Okres budowy 1988 - 1990 - ostatni etap Kombinatu Państwowych
Gospodarstw Rolnych w Osinie. Miały to być mieszkania dla pracowników
Zakładu Rolnego w Węgorzycach, który podlegał pod KPGR Osina. Agencja
Własności Rolnej Skarbu Państwa przejęła zasoby po byłym KPGR Osina,
aczkolwiek nie dokończyła budowy, gdyż nie wchodziło to w zakres jej
zadań. Nazwę Agencja zmieniła na Agencję Nieruchomości Rolnych, która
ogłosiła przetarg w ramach którego obecny właściciel nabył budynki.
Więcej nie wiem..."
A szkoda, chciałoby się powiedzieć.... idę dalej, poruszając się po zniszczonych korytarzach, jednocześnie co chwile robiąc zdjęcie. Mój przewodnik opowiada mi o budynku, o tym co z niego rozkradziono i jak zostało one miejscem odwiedzanym głównie przez osoby, spragnione w spokoju napicia się czegoś mocniejszego.
Ogarnia mnie coraz większa fascynacja. Im wchodzę wyżej na kolejne piętra i kondygnacje, tym bardziej jestem ciekaw tego miejsca. Mój przewodnik gdzieś zniknął, zainteresowany starym stołem znajdującym się gdzieś, w jednym z pomieszczeń. Zostałem sam. Sam ze swoją fascynacją.
Skrzypiący pod nogami gruz jest jedynym odgłosem, jaki słyszę w budynku.
Zapominam że muszę uważać gdzie stąpam. Pchany ciekawością posuwam się
coraz wyżej, i wyżej, na kolejne piętra starając się nie pominąć żadnego
pomieszczenia.
W wielu pomieszczeniach są napisy na ścianach. Wykonane zwykłą farbą i pędzlem, świadczące o tym ze to miejsce, pomimo że straszące pustką, jest odwiedzane przez innych, którzy zostawiają tutaj ślady swej bytności...
Napisy wulgarne, ośmieszające, a także sugerujące, że jest to miejsce całkiem tętniące życiem.... martwym życiem.W prawie każdym pomieszczeniu odnajduje butelki, głównie po najtańszym alkoholu, tzw. beczułki, a także piwie czy wódce. Natknąć się można także na ekskrementy, które świadczą o tym, ze ktoś nie zdążył do domu ze swoją potrzebą fizjologiczną. Powoduje to, że wielu pomieszczeniach unosi się obrzydliwy fetor, sprawiający że bardzo szybko opuszczam takie miejsca.
Postanawiam zwiedzić dach budynku, a raczej to, co pełni funkcje dachu, ponieważ prawdopodobnie nie został on ukończony. Pchany swoją ciekawością spojrzenia na okolicę z najwyższego punktu, znajdującego się w tej wsi. Po drodze pozwalam sobie na jeszcze kilka ciekawych zdjęć, które wprawiły mnie w chwile zadumy i zastanowienia...
Puste okna, które w swej szarości ścian są otworem na zieleń otaczającą budynek. Rosnące krzewy, drzewa, od wielu lat nie pielęgnowana trawa powoduje, że z większej odległości nie widać brudu i śmieci, okalających to miejsce.
W końcu docieram na sam szczyt. Z ciemnej czeluści wypełnionej zatęchłym powietrzem znalazłem się na wolnej przestrzeni. Rozglądam się wokoło podziwiając widoki i przyglądając się ogromowi zniszczeń, jakie zostały dokonane na tej budowli. Poruszam się powoli, przyglądając się naturze, która dokonuje reszty zniszczenia poprzez wypełnianie każdego wolnego kawałka pomiędzy cegłami.
Wychodzę z budynku. Zaczyna być bardzo późno, muszę wrócić do domu. Żałuję że nie zostałem tam dłużej.
Jeszcze tu wrócę.
Tekst i zdjęcia: Paweł Nowak
Podziękowania dla: Aleksandra Krupa - obróbka zdjęć i aparat, Marta Górecka - informacje o historii budynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz